Bałtyk BC 2024

Dzień pierwszy - środa

 Tegoroczny wyjazd na bałtyckie nury w okresie długiego weekendu czerwcowego wypadł wyjątkowo wcześnie bo już 29 maja. Większość uczestników zapowiedziała się więc na miejscu tego dnia wieczorem wcześniejszym lub późniejszym. Jak to ostatnio bywało postanowiliśmy z Krzychem jechać razem, więc tradycyjnie przyszło nam do głowy ruszyć w miarę wcześnie, tak żeby zrobić rozruchowe nurkowanie jeszcze tego samego dnia. Tradycyjnie również, Krzychu dzwoni o 4.10 z informacją, że wyjeżdża od siebie. Dopakowujemy zabawki (tym razem dwa twiny i 8 stage choć jeszcze coś zabrał nam od siebie Tomek) i jazda. Na pierwsze nurkowanie wybieramy płytkiego u-boota U 272.
 U-boot został zatopiony w listopadzie 1942 r. w wyniku kolizji z innym okrętem. Fantastycznie się składa, nie ma innych chętnych w bazie – lecimy więc w dwójkę. Podczas początkowej części zanurzania towarzyszy wyczuwalny prąd, który jednak w miarę nabierania głębokości słabnie. 
U-272 prezentuje się jak na tą pozycję całkiem nieźle aczkolwiek mam wrażenie, że rok wcześniej w marcu był znacznie bardziej odkopany. Po dopłynięciu do peryskopu trochę mu przecieramy szkiełko, żeby ładnie się zaprezentowało do zdjęć.
 Niestety zaplanowany czas denny ucieka zdecydowanie za szybko, stukamy o burty latarką marynarzom, którym podobno nie udało się opuścić okrętu, zwijamy poręczówkę, zdejmujemy błyskacz i zbieramy się na powierzchnię. Podsumowując bardzo udany początek wyjazdu, uboot tylko dla nas dwóch, wizja dobra. Nurkowanie pomiędzy 46-48m; czas denny 30 minut.

Dzień drugi - czwartek

 W założeniu miał się rozpocząć lekko i przyjemnie dla wszystkich – w planie nurkowanie na Bryzie z plaży – tak żeby grupa się zintegrowała i nie działała w podgrupach. Okazuje się jednak, że zmęczenie po podróży (większość dojechała jednak w nocy) bierze górę i ostatecznie na Bryzie znajdziemy się w dwójkę (ja i Krzychu). Po podjechaniu pod bramę prowadzącą na plażę okazuje się, że już dwie inne ekipy wpadły na pomysł nurkowania z plaży, ponadto trochę słabo z miejscem do parkowania. Stajemy więc dosłownie na ulicy na awaryjnych, szybciutko przenosimy zabawki na plażę, po czym ja wbijam się w suchara i lecę do sprzętu a Krzychu przytomnie zauważa, że lepiej zawrócić samochodem do miejsca noclegu – to akurat niedaleko niż blokować ruch przy Portowej. Trochę jednak schodzi czasu, więc będziemy zmuszeni skrócić nurkowanie ponieważ jesteśmy już umówieni w bazie na popołudniowe wypłynięcie. Krzychu dociera już w suchaczu, zarzucamy zabawki na plecy i rozpoczynamy spacer w wodzie do kostek, do łydek, do kolan itd. i dłuży się to trochę. Po zanurzeniu też trochę się to dopłynięcie ślimaczy – w końcu znajdujemy poręczówkę i jazda. Po niedługim czasie okazuje się jednak, że coś (?) poręczówkę zerwało, docieramy więc na Bryzę wg własnego rozeznania.
Zaglądamy pod pokład
Kręcimy się trochę w środku: w nadbudówkach i znowu pod pokładem
 A na koniec przez otwór w dachu nadbudówki na sam dół do maszynowni. Po wyjściu widzimy, że gazu zostałoby na dłuższe jeszcze kręcenie się po Bryzie ale za dwie godziny mamy się zameldować w bazie na wypłynięcie więc zawracamy. Po wyjściu na plażę stwierdzamy zgodnie, że szkoda się bawić w przyprowadzanie samochodu i postanawiamy wracać do apartamentów w sprzęcie na plecach bo sprawniej i szybciej będzie. Po powrocie chwila przerwy i pakujemy się na wypłynięcie na wrak Abille.
 Na Abille dołączają do nas Tomek i Kurak. Jaki jest wrak Abille każdy wie - my przeważnie zaczynamy bałtyckie nurkowania od tej pozycji. Abille to wrak parowego holownika położony na stępce. Najwyższym punktem jest nadbudówka sięgająca 36m, gdzie zazwyczaj umocowana jest stała opustówka. W bliskiej okolicy wraku głębokości przy dnie sięgają 47m. Wyskakujemy z Krzysiem z riba, dopływamy do boi i od razu lecimy w okolice 5m, gdzie zatrzymujemy się na przystanek kontrolny. Gdy kończymy sprawdzenie docierają do nas Tomek z Kurakiem. Na dole wieszamy błyskacz. Po chwili Kurak dokłada drugi i zaczynamy zwiedzanie.
 Trochę się kręcimy i łapiemy ciekawe elementy Abille. Moim zdaniem bardzo ciekawe miejsce to pomieszczenie z kotłami parowymi. Bulaj również pięknie się prezentuje. Nurkowanie jak to na Abille 40+ ;), czas denny 30 minut.
 Po powrocie do portu na kei czeka już druga część ekipy (Daro, Mateusz, Norbert i Zibi wybierający się z kolejnym wypłynięciem na Kanonierkę. Jak zwykle towarzyszy nam też Paweł stanowiący tym razem wsparcie na powierzchni.

Dzień trzeci - piątek

 Piątek charakteryzował się wybitnym przeniesieniem aktywności do małych kółek zainteresowań – czyli zajęcia w podgrupach. Zaprzyjaźnieni z 5 Falami Tosia i Krzyś O oraz stanowiący drugą podgrupę Agata i Qba przy wsparciu Kuraka postanawiają wybrać się na Trałowca z plaży z użyciem skuterów i wg relacji docierają. Tosia z Krzysiem O. również podejmują wyzwanie niemniej postanawiają dotrzeć „z płetwy”. Oczywiście obie ekipy używają obiegów zamkniętych. Tymczasem Daro, Mateusz, Norbert i Zibi wypływają na wrak Delfina a popołudniu wraz z Krzysiem wybierają się znowu na Bryzę. Tymczasem Tomek i ja lecimy na wrak M-85, będący jak wiadomo jedynym okrętem niemieckim zatopionym przez Polskę w czasie wojny. Zatonął miesiąc po rozpoczęciu wojny 1 października 1939. Roku i został odnaleziony dopiero w roku 2013. W Na to nurkowanie dołącza do nas Sławek i dwóch Petrów z zaprzyjaźnionej czeskiej ekipy.
 Po dłuższym płynięciu ribem jesteśmy na pozycji – wrak leży na otwartym morzu na wysokości Jastarni. Po rzuceniu prosiaka pierwszy wyskakuje Sławek – ma zaporęczować od opustówki do wraku. Następnie ja z Tomkiem; w okolicy piątego metra zwyczajowy przystanek kontrolny. Procedury na przystanku są dostosowane do naszych konfiguracji: Tomek sidemount, ja klasycznie twinset. Ale super, że pomimo tych różnic rozumiemy się świetnie – to już parę lat wspólnych przygód.  Przez pierwsze kilkanaście metrów wizura delikatnie mówiąc nie rozpieszcza i czuć delikatny prąd ale w miarę nabierania głębokości zaczyna się poprawiać i oto z 40 metra widać błyskacz zawieszony przez Sławka. Opustówka jest w okolicy części rufowej, którą zwiedzamy na początek. Po jej opłynięciu spotykamy obu Petrów z kamerą a następnie przepływamy do części dziobowej leżącej na boku. Wrak jest bardzo mocno osieciowany więc tym bardziej cieszy nas znakomita wizura.
 Zaplanowany czas szybko mija, wracamy więc do części rufowej, jeszcze raz rzucamy okiem na działo i kierujemy się do opustówki. Czeska ekipa już wczesniej rozpoczęła wynurzanie, zabieramy więc nasz ostatni błyskacz i ruszamy w górę. A na powierzchni piękna pogoda. Nurkowanie odbyło się na głębokości 62-64m, czas denny 27 minut.

Dzień czwarty - sobota

 W sobotę również ekipa podzieliła się na dwie grupy: jedna trójosobowo rebowa: Agata, Kurak i Qba zarezerwowali sobie wypłynięcie oddzielnie. Niemniej niewiele więcej wiadomo w szczegółach. A cała reszta czyli grupa 5 Fal oraz Tosia i Krzyś O, Sławek a także dwóch Petrów z czeskiej ekipy wyruszyła na dwa nurkowania na wraku George Buchner. To stosunkowo „nowy” wrak, zatonął w 2013 będąc holowanym na złom do Kłajpedy. Moim zdaniem niestety nie ma tam specyficznego klimatu charakterystycznego dla „starych” wraków niemniej jednak miejscówka jest ciekawa i odpowiednia do integracji całej grupy, ponieważ interesujące nurkowania mogą zrealizować tam zarówno nurkujący w limitach NDL, jak i nurkujący dekompresyjnie a także amatorzy przestrzeni zamkniętych. Wrak leży na burcie na głębokości od ok 25 do 40m. Rozmiarami jest imponujący: ok. 150 m długości i do 20m szerokości.
 Wypływamy z portu w Helu o 6 rano. Część nurkujących od razu więc udaje się pod pokład lub na leżaki na dziobowej części statku na małą drzemkę. Podział na grupy i plany już przygotowane wcześniej. W połowie drogi na pozycję schodzimy się na ciepłe śniadanie. Nurkujemy w składzie Krzyś, Tomek i ja. Wizura jest naprawdę imponująca i wszędzie panuje obłędna bałtycka zieleń.
 Reasumując: będąc na Georgu parę lat temu jakoś tak do końca mnie nie zachwycił – będąć jakiś taki”świeży” – niemniej po dwóch nurkowaniach stwierdzam, że w przyszłym roku będę chciał zorganizować kolejne wypłynięcie. Zrobiliśmy dwa nurkowania na głębokości 33-36m z czasem dennym 50 minut.
 Podczas dwóch nurkowań udało nam się min opłynąć wrak od rufy do dziobu. Imponujące są przepastne ładownie

Dzień piąty - niedziela

 Dla większości z nas to już ostatni dzień – wyjazdowy. Planujący wyjazd po południu rzecz jasna postanawiają nie tracić czasu i wykonać pożegnalnego nura. Dzielimy się tym razem na dwie ekipy: pierwsza w składzie: Darek, Krzyś, Mateusz, Norbert i Zibi ruszają na Trałowca. Okazuje się, że bardzo im się podobało, tym bardziej jeśli była to dla kogoś pierwsza wizyta na tej tak charakterystycznej pozycji. Drugą ekipę tworzy Tomek i ja a nasz cel to Franken. Jest przepiękna pogoda, gładkie morze i delikatny wietrzyk. Cieszymy się więc z Tomkiem, że będziemy mieć ten spektakularny wrak tylko dla siebie. Wrzucamy sprzęt i wraz z dwoma członkami załogi riba ruszamy podziwiając piękne widoki. Niemniej jakieś 10min po wypłynięciu z portu w kierunku NE nad błękitną taflą wody zauważamy maleńki biały obłoczek. Będąc już niedaleko od pozycji Frankena nagle wpływamy obszar mgły ograniczającej widoczność do ok. 40 m a morze robi się rozfalowane. Fale sięgają 1-1,5m. Po wymianie kilku zdań z załogą zgadzamy się co do tego, że jeśli nie wynurzymy się przy opustówce mogą mieć realny problem ze znalezieniem nas na powierzchni w tych warunkach. Postanawiamy więc odpuścić wychodząc z założenia, że wejście na to nurkowanie byłoby w istocie wejściem z awarią już na powierzchni. Wracamy we mgle mijając w nie wielkiej odległości kontenerowiec wyłaniający się nagle z mgły. Po dopłynięciu już w okolice półwyspu wita nas piękna pogoda: słońce, delikatny wietrzyk przejrzystość powietrza pozwalająca dostrzec Trójmiasto…. Następnym razem Neptun będzie bardziej łaskawy… Relację spisał dla potomnych Maro.
Szukaj